HASŁO: OTWÓRZCIE DRZWI ODKUPICIELOWI
Trzecia pielgrzymka była o dzień dłuższa, wyruszyła z Krakowa 8 sierpnia 1983 roku.
„Niech ta pielgrzymka łącząca trud fizyczny z intencjami duchowymi będzie wyrazem zdążania naszego narodu ku odnowieniu i przemienieniu duchowemu. Niech będzie wyrazem naszego zdążania po niezbędne łaski” – tak mówił Ks. Kardynał Franciszek Macharski na Wzgórzu Wawelskim celebrując Mszę Św. na rozpoczęcie pielgrzymki. Na zawsze w pamięci pozostanie wspaniały przemarsz ulicami miasta wśród dziesiątek tysięcy krakowian zgromadzonych wzdłuż pielgrzymkowej trasy. Równie cudowne przyjęcie towarzyszyło pielgrzymom w Częstochowie. Przejście Alejami NMP i modlitwa w Kaplicy Matki Bożej to chwile, których nikt nie może człowiekowi odebrać. Te kilka minut spotkania „twarzą w twarz” ze Wspaniałą Matką, przemieniło niejedno serce, niejedno ludzkie istnienie w życie dla Boga i dla ludzi.
KONFERENCJE PLENARNE
- Sens pielgrzymowania — ks. Józef Jachimczak CM (Giebułtów)
- Katolicy polscy a pontyfikat Jana Pawła II — red. Józefa Hennelowa (Ojców)
- Odsiecz Wiedeńska — red. J. Kołłątaj (Podchybie)
LICZEBNOŚĆ PIELGRZYMKI
W pielgrzymce wzięło udział 5787 pątników, wśród nich 43 księży, 39 kleryków, sześć sióstr zakonnych oraz 120 Włochów, 50 Niemców z RFN, Irlandczyk, Norweżka i pięciu Węgrów.
ŚWIADECTWA
Stanisław Lech
Organizacją pielgrzymek od strony technicznej zajmuję się od początku, chociaż nie mogłem osobiście uczestniczyć w dwóch pierwszych pielgrzymkach.
Skąd brała się energia i co stanowiło siłę napędową do naszego działania? Nie jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie w pełny sposób. Na początku entuzjazm i radość zapożyczyłem sobie od przewodnika głównego ks. Józefa Jachimczaka. Rychło przekonałem się, że jest coś daleko większego w tym dziele, coś co działa we mnie i napełnia mnie radością. To coś pozwala zupełnie nie zwracać uwagi na utrudzenie i niewygody, a obdarza niesłychaną satysfakcją i radością z wykonanej pracy. Z czasem nawet te niewygody stawały się dodatkowym powodem do tej bliżej nieokreślonej radości.
Oprócz technicznych prac było jeszcze wiele innych przeżyć, których wartość nie sposób określić. Były to ogromne ilości spotkań z różnymi przyjaznymi sobie ludźmi, zwłaszcza na pierwszych pielgrzymkach, gdy z naszą wolnością wewnętrzną mogliśmy „obnosić” się po drogach i miastach. Z tych spotkań zawiązały się bardzo cenne i trwałe przyjaźnie. Trzeba wspomnieć wiele bardzo cennych spotkań takich jak z o. Leonem Knabitem czy księdzem kustoszem ze Smardzowic, licznymi prelegentami, zespołami muzycznymi a na koniec z wieloma naszymi biskupami, na czele z naszym ks. kardynałem. Nad tymi naszymi działaniami dyskretnie czuwał ksiądz przewodnik. Na początku była to opieka i charyzma ks. Józefa Jachimczaka. Później byli inni, w szczególności dla mnie bardzo cenni księża: Józef Łucyszyn i obecny Józef Gubała. Ich to postawa bardzo mi imponowała i wzbudzała głęboki szacunek.
Są jednak sprawy, których nie sposób ubrać w słowa. Trzeba by być artystą, by wymalować te smardzowickie poranne Eucharystie, które tak pięknie były prześwietlone „lipowym słońcem”. A jak wyrazić wieczory prowadzone przez księży Michaelitów, których śpiewem można się tak zachwycić? Są jeszcze inne subtelne odczucia prawie banalne, takie jak widok porannego powietrza, zapach chłodnego samochodu pełnego sprzętu, smak drożdżówki, kapuśniaku ofiarowanego prze Siostry w Wolbromiu, jak i wiele innych błahych spraw otaczających nas w czasie drogi. Trudno by tu je wyliczyć. Nade wszystko bycie we wspólnocie wyrażonej wspólną pracą, byciem ze sobą, czy wspólnym posiłkiem – to jest to, czym się napełniamy w drodze.
Po wielu dniach troski, czasem nawet chwilach nerwowych, nadchodzi ten ostatni. „Przeprośna Górka”, która zwykle wita nas swoją rosą, słonecznym porankiem i gromadzi nas wszystkich. Uściski i serdeczne pocałunki wraz ze słowami przeprosin powodują, iż tak jak ta rosa znika z nas uraza a wszyscy skupiamy się nad tym, co jest przed nami decydujące.
Później jeszcze na krótko przed nami zgiełk uliczny i pokłon przed Cudownym Obrazem. Tej chwili nie da się opisać w sposób pełny. Całe utrudzenie poprzednich dni znika zupełnie. Wreszcie możemy złożyć nasze troski, nasze intencje i nas samych w tym upragnionym miejscu. Składamy je jakby na cały rok. Chciałoby się podjąć znów te same obowiązki, jeżeli Opatrzność pozwoli, aby znów mieć możliwość uklęknięcia przed Madonną. To są te sprawy, które nas tak bardzo przyciągają do pielgrzymki, każą myśleć o niej i planować swój czas.