HASŁO: ZŁO DOBREM ZWYCIĘŻAJ

 

Nowym Przewodnikiem Głównym pielgrzymki został duszpasterz akademicki DA „Na Miasteczku” ks. Stanisław Rospond CM.

Program duchowy pielgrzymki opracowany przez ks. Franciszka Płonkę, duszpasterza akademickiego DA „Św. Anny” i przewodnika grupy 6., oparty był na „Liście do Młodych” Jana Pawła II. List został ogłoszony przez Ojca Świętego z okazji Międzynarodowego Roku Młodzieży. Pielgrzymka głęboko utkwiła wszystkim w pamięci m.in. z powodu ulewnego deszczu padającego przez pierwsze dwa dni. Z tego też powodu nastąpiła częściowa zmiana programu i trasy.

W związku ze wzrastającą liczbą pielgrzymów nastąpił stopniowy podział miejsc noclegowych, który późniejszych latach doprowadził do podziału pielgrzymki na samodzielne człony idące oddzielnymi trasami.

W 1985 roku po raz pierwszy szliśmy z Choronia na Jasną Górę przez Olsztyn k/Częstochowy, gdzie pod ruinami zamku odbyło się nabożeństwo pojednania tzw. „Przeprośna Górka”. Od tej pory miejsce to będzie jednym z najpiękniejszych momentów na trasie pielgrzymki.

 

              

LICZEBNOŚĆ PIELGRZYMKI

W pielgrzymce wzięło udział ok. 10 000 pątników, w tym 568 pielgrzymów z zagranicy – 363 z Francji, 145 z Włoch, 40 z RFN, siedmiu z Węgier, sześciu z CSRR, trzech ze Stanów Zjednoczonych, dwóch ze Szwecji, po jednym z Holandii i Kanady. Do Jasnogórskiej Pani szło 62 kapłanów (51 polskich, 11 zagranicznych), a także 78 kleryków, 20 sióstr zakonnych i czterech braci zakonnych z Niepokalanowa.

ŚWIADECTWA

ks. Stanisław Rospond CM
(przewodnik główny pielgrzymki 1985-86)

Do uczestnictwa w pieszych pielgrzymkach na Jasną Górę zachęcili mnie studenci z mojego duszpasterstwa akademickiego „Stryszek” przy Bazylice św. Wincentego a Paulo w Bydgoszczy. W 1981 r. wędrowałem z akademickimi „siedemnastkami” z Warszawy, a w następnych latach w Pielgrzymce Pomorskiej z Torunia. Kiedy w 1984 r. zostałem mianowany duszpasterzem akademickim „Na Miasteczku” w Krakowie – ks. Józef Jachimczak CM, powierzył mi przewodniczenie grupy 1. (Jana Pawła II) podczas IV Pieszej Pielgrzymki Krakowskiej. Okazało się, że w następnych latach na moich ramionach spocznie znacznie większy ciężar.

Dzisiaj wspominam jak trudnym zadaniem było zorganizowanie V i VI PPK. To czas, kiedy Polska przeżywała tyle trudności: po stanie wojennym nadal ograniczano Kościół, próbowano także zniechęcić do pielgrzymowania, zdarzały się przypadki, kiedy odmawiano zezwoleń na ich organizację. Już w fazie przygotowań V PPK okazało się, że trzeba znaleźć i zatwierdzić z władzami komunikacyjnymi nowe dojście do Częstochowy (z powodu kolizji z nową, ruchliwą drogą przed Częstochową). Ale to się opłaciło. Udało się „odkryć” dojście oraz miejsce na tzw. „Przeprośną Górkę” – wspaniałe zbocze pod zamkiem w Olsztynie k/Częstochowy. Szkoda tylko, że władze uparcie utrudniając nam życie nie godziły się na przejście wygodnym bezkolizyjnym wiaduktem w Olsztynie (przeznaczonym tylko dla pieszych), nakazując przemarsz ok. 10 tysięcy pielgrzymów przez ruchliwe tory kolejowe. Ileż pretensji zgłaszano za tzw. akcje polityczne zdelegalizowanej Solidarności. Oficjalny „opiekun pielgrzymki” ze strony władz często zjawiał się ze swoimi pretensjami za ulotki, transparenty, znaki solidarności.

Można było przewidywać, że liczba pielgrzymów podczas V PPK przekroczy 10 tysięcy wiernych, dlatego trzeba było opracować wędrówkę dwoma-trzema trasami samodzielnych członów złożonych z kilku grup. To ułatwiało organizację marszu, noclegów itp. Po raz pierwszy udało się zamówić specjalny pociąg powrotny z Częstochowy do Krakowa.

Po długich miesiącach przygotowań nastąpiło sześciodniowe pielgrzymowanie. V PPK dała się mocno we znaki, gdyż rozpoczęliśmy ją w strugach deszczu. Na szczęście po dwóch dniach zaświeciło słońce. Kolejna VI PPK była organizacyjnie już znacznie łatwiejsza, gdyż zdobyłem już pewne doświadczenie i pojawili się dobrzy, oddani współpracownicy; lepiej zostały przygotowane przewodniki trasy, pozyskaliśmy odpowiednich prelegentów z konferencjami z kręgu Tygodnika Powszechnego.

Jako młody kapłan Zgromadzenia Księży Misjonarzy spotkałem się z wielką życzliwością Ks. Kardynała Franciszka Macharskiego, Krakowskiej Kurii Metropolitalnej, księży przewodników i sporej grupy świeckich wolontariuszy tworzących tzw. bazę PPK. Długa to lista i świadectwo współpracy. Do dzisiaj pozostaje w mym sercu wielka modlitewna wdzięczność dla tych wszystkich osób – choć moje dalsze obowiązki w Zgromadzeniu zmusiły do wyrzeczenia się niemal wszystkich osobistych kontaktów z nimi.

Wzruszający był entuzjazm pielgrzymów, którzy próbowali w różny sposób dopomóc. Utkwiła mi w pamięci pewna starsza pani, która znając trudności w „zdobywaniu” paliwa do samochodów i karetek (był to czas kartek na benzynę, np. udało się wypożyczyć karetki, lecz bez benzyny) przynosiła je w litrowych butelkach, kanistrach itp.
Od września 1985 r. zostałem mianowany dyrektorem seminarium internum Zgromadzenia (czyli mistrzem nowicjatu) w Krakowie na stradomiu, także przygotowywałem dysertację doktorską (obrona odbyła się w maju 1986 r.). Ponadto coraz więcej oczekiwano ode mnie na mojej uczelni w zakresie pracy naukowo-dydaktycznej. Dlatego musiałem zrezygnować z kierowania PPK, mogąc oddać to w ręce energicznego duszpasterza akademickiego – ks. Józefa Łucyszyna CM.

Jeszcze trzykrotnie pielgrzymowałem jako przewodnik małej, ale dobrze zorganizowanej grupy młodzieży z parafii św. Józefa na Podgórzu w Krakowie. I z tego musiałem zrezygnować na rzecz uczestnictwa w zjazdach naukowych lub prowadzenia rekolekcji dla sióstr zakonnych.
W 1980 r. na moim obrazku prymicyjnym umieściłem słowa bł. papieża Jana XXIII: Przeznaczeniem moim jest służyć Bogu i ludziom. Po 22 latach kapłaństwa mogę się cieszyć, że wśród wielu zadań na mojej drodze pojawiła się i ta pielgrzymkowa posługa.