HASŁO: NARÓD I WIARA

Myśl zorganizowania Pieszej Pielgrzymki z Krakowa na Jasną Górę zrodziła się w 1980 roku w czasie pielgrzymowania w Pieszej Pielgrzymce Warszawskiej, w akademickiej 17-ce „Białej”, kiedy to ponad 300-osobowa grupa młodzieży z Krakowa wspólnie z ks. Józefem Jończykiem i duszpasterzem akademickim z „Miasteczka” ks. Józefem Jachimczakiem wyruszyła w sierpniu z Warszawy do Częstochowy. Podczas tych 9-dniowych rekolekcji w drodze, urozmaiconych częstymi zmianami pogody, zawiązały się wśród „braci i sióstr” tak mocne więzy przyjaźni, że grupa postanowiła spotykać się także w czasie roku akademickiego. Od października 1980 roku w każdą czwartą sobotę miesiąca odbywały się spotkania popielgrzymkowe w Kościele Najświętszej Maryi Panny z Lourdes w Krakowie w DA „Na Miasteczku”. Przyjeżdżała na nie młodzież z całej Archidiecezji, a z czasem zaczęli dołączać starsi i wszyscy ci, którzy pragnęli w przyszłości udać się pieszo na Jasną Górę. Podczas tych spotkań wypełnionych modlitwami, śpiewem oraz świadectwami pątników powstawała wizja ogólnokrakowskiej pieszej pielgrzymki. Wzorowaliśmy się głównie na formacji Pieszej Pielgrzymki Warszawskiej, która miała ponad dwuwiekową tradycję. Organizacją krakowskiej pielgrzymki kierował duszpasterz akademicki ks. Józef Jachimczak.

 

    

 

Istotną sprawą było wyznaczenie trasy pielgrzymki tak, by nie była ona zbyt uciążliwa, a jednocześnie poprzez ukazanie piękna ziemi ojczystej wskazywała na jej Stwórcę. Nie było to łatwe także i z tego względu, że trudno było przewidzieć ilość pielgrzymów, a co za tym idzie nie można było decydować się na przejścia polnymi czy też wąskimi drogami, przez tereny podmokłe czy zbyt piaszczyste (mając na względzie również osoby niepełnosprawne i na wózkach).

Na „przecieranie” trasy wyruszyła czteroosobowa grupa studentów (na czele z Teresą Gratkowską jako przyszłym „głównym kwatermistrzem” i Andrzejem Bac jako przyszłym „głównym porządkowym”), która wstępowała na plebanie, by u proboszczów poradzić się, którędy najwygodniej iść. W czasie tej dwudniowej wyprawy została ustalona przypuszczalna trasa, którą jeszcze kilkakrotnie należało przejść i przejechać, aby wyznaczyć miejsca postojów oraz noclegów. Ks. Józef Jachimczak został wyposażony w nominację („glejt”) Ks. Kardynała Franciszka Macharskiego, stanowiącą go Głównym Przewodnikiem, dzięki któremu mógł wraz z grupą studentów-pionierów wyruszyć Szlakiem Orlich Gniazd prowadzącym z Krakowa do Częstochowy.

ZAMACH NA ŻYCIE OJCA ŚWIĘTEGO JANA PAWŁA II

Czas przygotowań do pielgrzymki został drastycznie zakłócony 13 maja 1981 roku wydarzeniem, które wstrząsnęło całym światem, a szczególnie sercami Polaków – zamachem na życie Ojca Świętego Jana Pawła II. Trudno zapomnieć te chwile pełne smutku i zatroskania, gdy oczekiwano na komunikaty o stanie Jego zdrowia, te godziny spędzone na modlitwie indywidualnej i wspólnej w tylu zakątkach naszego kraju – m. in. 17 maja 1981 roku na Białym Marszu zorganizowanym przez krakowską młodzież akademicką i podczas Mszy Świętej koncelebrowanej przez J. Em. Ks. Kardynała Franciszka Macharskiego i duszpasterzy akademickich na Rynku Głównym w Krakowie.

           

 

Był to moment, który bardzo wielu ludzi skłonił do podjęcia pielgrzymiego trudu, by u Jasnogórskiej Matki wybłagać zdrowie i siły dla ukochanego Papieża. Kilkaset tysięcy studentów, młodzieży i mieszkańców Krakowa modliło się w intencji cierpiącego Ojca Świętego, a także umierającego w Warszawie Prymasa Polski Ks. Kardynała Stefana Wyszyńskiego.
Tak narodziła się idea pielgrzymowania w intencji Ojca Świętego i Ojczyzny.

 

    

 

Ze zdwojoną energią przystąpiliśmy do konkretnych działań organizacyjnych: malowania znaków pielgrzymkowych, projektowania znaczka pielgrzymkowego, przygotowania informatorów i plakatów pielgrzymkowych. Dzięki udostępnianym informacjom wzrastało zainteresowanie pielgrzymką w wielu miastach Archidiecezji m.in. w Bochni, Okulicach, Wieliczce, Tarnowie, Nowym Sączu, Zakopanem. Powstawały grupy, z których każda miała swojego patrona i ks. przewodnika grupy, i służby pielgrzymkowe. Grupa kwatermistrzowska pod „wodzą” Teresy przygotowała oznaczenia noclegów i pól namiotowych. Andrzej jako główny porządkowy zajął się przygotowaniem mapek trasy, oznaczeń dla służb i zorganizowaniem ich w poszczególnych grupach. Baza i zaopatrzenie na czele z Katarzyną Woźniak i Teresą Kozak skupowały soki, kawę, herbatę, zamawiały chleb. Ogromnym trudem skompletowaliśmy sprzęt nagłaśniający dla grup, którym opiekował się Marian Gagatek.

Od czerwca rozpoczęły się systematyczne zapisy pątników do poszczególnych grup. Przy zapisie każdy otrzymywał znaczek pielgrzymkowy, informator i legitymację pielgrzymkową. Wydaliśmy niedużych rozmiarów śpiewnik pielgrzymkowy „Idziemy do Ciebie Matko”, w który można było się zaopatrzyć przy zapisach. Największe nasilenie zapisów nastąpiło 6, 7, 8 sierpnia, kiedy trwały one od 8 rano do 22, a nawet i dłużej.

KONFERENCJE – DUCHOWE PRZYGOTOWANIE

Przewodnik Główny Ks. Józef Jachimczak przygotowywał tematykę konferencji, które miały być głoszone na trasie i na postojach. Myślą przewodnią rozważań były słowa „Naród i wiara”, a tematami niektórych konferencji były:

  • Wiara jako fundament egzystencji narodowej
  • W cieniu zagrożeń
  • Konsumpcyjny styl życia
  • Naród w odwiecznym planie Boga
  • Wolność
  • Dar i zadanie
  • Prawo naczelną normą życia społecznego i indywidualnego
  • Sumienie prawe u podstaw życia narodowego

 

     

DZIEŃ PIERWSZEJ PIELGRZYMKI

Ranek 9 sierpnia 1981 roku obudził się słoneczny i pogodny, zapowiadał się piękny dzień. Od 6 rano pod Wawelem – przy ulicy Kanoniczej, Grodzkiej i Bernardyńskiej pielgrzymi nadawali swoje bagaże na samochody ciężarowe. Punktualnie o godz. 7.00 w Katedrze Wawelskiej Ks. Kardynał Franciszek Macharski koncelebrował wspólnie z przewodnikami grup Mszę Św. Liturgię przygotowali studenci z „Miasteczka”. Metropolita Krakowski skierował do pątników swoje słowo, w którym podkreślił łączność Krakowa – dawnej stolicy Polski, a zarazem stolicy Św. Stanisława B.M. – z Jasną Górą, gdzie od sześciu wieków króluje Czarna Madonna. Prosił o szczególną modlitwę za Ojca Św., za cały Kościół i Ojczyznę, za sprawy każdego z nas.

Po dziękczynieniu został odczytany list do Ojca Świętego, który Ks. Kardynał przekazał później do Watykanu. Na prośbę Przewodnika Głównego Ks. Józefa Ks. Kardynał poświęcił znaki pielgrzymkowe i pobłogosławił wszystkich pielgrzymów.

O godzinie 9.00 Pielgrzymka wyruszyła z Wawelu Drogą Królewską, później ulicą Grodzką na Rynek Główny i dalej ulicą Floriańską, przez Plac Matejki, drogą na Zielonki i do Skały. Przy przejściu przez Miasto towarzyszyło nam wielu mieszkańców Krakowa. Ks. Kardynał odwiedził pielgrzymów w przedostatnim dniu pielgrzymki po wyjściu z Leśniowa, szedł z każdą grupą i odprowadził nas do Przybynowa.

13 sierpnia na Jasnej Górze oczekiwał na nas Ks. Biskup Stanisław Smoleński. Niezapomnianym przeżyciem było przejście i chwila modlitwy w Kaplicy przed obrazem Czarnej Madonny. Przeszło wszelkie zmęczenie, zapomnieliśmy o pęcherzach na obolałych nogach, o tym, co było uciążliwe w drodze. Każde doświadczenie zamieniało się w radość spotkania z Matką. Z głębi serc wyrywała się modlitwa:

Matko, nie pamiętaj naszych win,
ale spójrz na naszą wiarę,
na wołanie dzieci i młodzieży,
na troskę matek i ojców.
Usłysz nas matko Boga
i bądź nam zwiastunką
jasnych, nowych, lepszych dni

ŚWIADECTWA UCZESTNIKÓW

Anna Brandys

Pierwsza pielgrzymka, wymarsz po Mszy Św. z Wa­welu. Do niej najczęściej wracam wspomnieniami. Wte­dy, gdy jeszcze nie szły tysiące ludzi, jak w kolejnych pielgrzymkach, wszyscy czuliśmy się jak w jednej wielkiej rodzinie. Z dnia na dzień serdeczniejsi dla siebie, pozna­liśmy się prawie wszyscy. Była między nami prawdziwa solidarność, do której dołączali napotykani w mijanych po drodze wioskach i miasteczkach, ogromnie życzliwi ludzie. Dzielili się z nami czym mogli, a gospodynie oddawały często nam utrudzonym naj­lepsze pokoje. serdeczne powitania na trasie, poczęstunki przy kościołach i wspólne modlitwy. Niektórzy z mieszkańców tak się z nami zaprzyjaź­nili, że później co roku czekali na „swoich” pielgrzymów. Jakże wzrusza­ła ta bezinteresowna troska ludzi, którzy musieli się oderwać od pilnych prac polowych czy domowych i podarowali nam swój cenny czas oraz dach nad głową. Pomódlcie się za nas, pokłońcie się Jasnogórskiej Pani od nas – prosili. I modliliśmy się za nich, za nasze rodziny, za to, żeby szczęśliwie dotrzeć do Czarnej Madonny. Prosiliśmy Boga w modlitwie o małe i duże sprawy i dziękowaliśmy za wszystko. Idąc przez las, polny­mi drogami czy ulicami podziwialiśmy krajobrazy. Dziwne, ale nie prze­szkadzał nam ani upał, ani deszcz. Nikt nie narzekał, nikt nie liczył kilo­metrów w nogach, byle do celu – dotrzeć do Matki Bożej. Można było podziwiać starszych, siostry i braci, jak dzielnie znosili trudy pielgrzymki. Niewielu z nich korzystało z mojej fachowej pomocy lekarskiej. Nawet swoje niedomagania starali się ofiarować Matce Bożej, choć czasem po­moc była konieczna, a niektórych musieliśmy odwieźć do szpitala. Naj­częściej dokuczały pęcherze na nogach i uczulenia na asfalt, ale nikt przez to nie przerwał swojej drogi. I Częstochowa, i Jasnogórski Apel, który po­wtarzaliśmy każdego dnia na trasie, jakże tu prawdziwy: Jestem przy Tobie, pamiętam, czuwam.

Andrzej Bac

Dla mnie pielgrzymka to „rekolekcje w drodze”, to czas szczególny w ciągu roku przepojony modlitwą. Czym była pielgrzymka w latach osiemdziesiątych dobrze wiedzą Ci, którzy w tych trudnych czasach pielgrzymo­wali z nami. Tamte pielgrzymki, oprócz swojego ducho­wego wymiaru miały również wymiar patriotyczny. Po­kazywały światu – jak mówił śp. ks. Kazimierz Jancarz – że Polska żyje i żyć będzie. Na zawsze będę pamiętał słowa i łzy inter­nowanych wypowiedziane kilka lat później. W 1982 roku pielgrzymka przechodziła ulicą Montelupich, w pobliżu aresztu śledczego w Krakowie, ze wspaniałymi śpiewami religijno-patriotycznymi. Byliśmy pewni, że to idzie wolność, Polska – mówili po latach internowani i uwięzieni. Dzisiaj, gdy ludzie starego systemu wracają i próbują wierzących i Kościół ze­pchnąć na margines życia, zamknąć w murach domów i świątyń, gdy przedstawiciele elit rządzących negują słowa Ojca Świętego, musimy na nowo podjąć modlitwę i trud pielgrzymi.

Elżbieta Kalina

Moja przygoda z DA „Na Miasteczku” zaczęła się w 1979 roku. Miał to być tylko udział we Mszy Św., by śpiewaniem w scholii studenckiej, raz-dwa razy w tygodniu podziękować Bogu za otrzymane łaski. Stało się inaczej. W salce tyle się działo: Jutrz­nia, biblioteka, cykle wykładów, dyskusje, wyjazdy modlitewne… Tylu ludzi spotkałam na swojej dro­dze! Trudno spamiętać wszystkie imiona, twarze. Gdy w 1980 roku grupa krakowskich studentów z ks. Józefem Jachimczakiem i ks. Józefem Joń­czykiem pielgrzymowała w Pieszej Pielgrzymce Warszawskiej nie przy­puszczała, że przyczyni się do organizacji Pielgrzymki Krakowskiej. Zamach na życie Ojca Świętego skłonił nas do podjęcia pielgrzymiego trudu, by u stóp Jasnogórskiej Pani prosić o zdrowie i siły dla Papieża-Polaka. I wte­dy się zaczęło… Wszyscy, którzy przychodzili do salki „Na Górce” włączy­li się do przygotowań. A pracy było wiele – starania o zezwolenie, ustale­nie trasy, noclegów, miejsc postojowych, plakaty, identyfikatory, transport, organizacja bazy, kwatermistrzostwo… Miałam przyjemność od pierwszej chwili organizować Pieszą Pielgrzymkę Krakowską. Niestety, w pierwszej nie mogłam wędrować wraz z 1800 pątnikami. Ale już przez pięć następ­nych lat włączałam się w prace kwatermistrzów i w bazie. Z każdym rokiem przybywało coraz więcej grup, uczestników, pracy, kłopotów. Ale kto bę­dzie pamiętał o prowokacjach ze strony ówczesnych służb bezpieczeństwa, o nieprzespanych już miesiąc wcześniej nocach, o „zarwanych” zajęciach na uczelni… Liczyła się tylko życzliwość ludzi nas przyjmujących, przemia­na wewnętrzna każdego uczestnika pielgrzymki dokonana w czasie tych niecodziennych rekolekcji w drodze, modlitwy, zwracanie się do siebie „siostro-bracie”. A później, w comiesięcznych spotkaniach popielgrzymkowych, wspominaliśmy wszystko to, co spotkało nas na trasie, a szcze­gólnie wspaniałych, życzliwych gospodarzy i proboszczów. Kontakty z niektórymi z nich przetrwały po dzień dzisiejszy. Gdy wchodziliśmy na Jasną Górę zapominaliśmy o trudach, zmęczeniu, bolących nogach, czasem przemokniętym ubraniu.